W obliczu masowo przegrywanych spraw sądowych z frankowiczami banki próbują znaleźć dla siebie jakieś koło ratunkowe. W ostatnim czasie pełnomocnicy banków podnoszą w postępowaniach sądowych tzw. zarzut zatrzymania. Czym właściwie jest zatrzymanie i jakimi argumentami posługuje się nasza kancelaria dla wykazania niezasadności tego zarzutu?
Otóż, w przypadku uwzględnienia przez sąd zarzutu zatrzymania w wyroku zasądzającym zwrot rat kapitałowo-odsetkowych (i stwierdzającym nieważność umowy kredytowej), znajdzie się zastrzeżenie, że bank może się wstrzymać z zapłatą zasądzonych kwot do czasu zaoferowania przez kredytobiorcę nominalnej kwoty wypłaconego kredytu.
Jednakże zarzut zatrzymania nie powinien w ogóle być stosowany w sprawach kredytów indeksowanych czy denominowanych do CHF, a to z następujących powodów. Umowa kredytu nie jest umową wzajemną, natomiast instytucja zatrzymania zastrzeżona jest wyłącznie dla tzw. umów wzajemnych. Nadto, banki nie mają interesu prawnego w korzystaniu z prawa zatrzymania, albowiem przepisy przewidują dalej idący środek ochrony praw, jakim jest potrącenie wierzytelności. Należy też zaznaczyć, że pełnomocnicy banków zgłaszając zarzut zatrzymania czynią to warunkowo, tzn. uważają, że umowa jest ważna i nadal wiąże strony, ale na wypadek, gdyby sąd rozpoznający sprawę był odmiennego zdania, to zgłaszają zarzut zatrzymania. Tymczasem przyjmuje się, że taka konstrukcja jest niedopuszczalna, albowiem nie można zastrzegać warunku w przypadku składania jednostronnych oświadczeń woli o charakterze prawnokształtującym. Oczywiście, możliwość skorzystania przez bank z zarzutu zatrzymania stoi w sprzeczności z art. 6 ust. 1 i art. 7 ust. 1 dyrektywy 93/13 i jest nie do pogodzenia z odstraszającym skutkiem, jaki chce osiągnąć prawodawca unijny wobec przedsiębiorców stosujących klauzule abuzywne. To tylko niektóre aspekty naszej rozbudowanej argumentacji.
Reasumując, zarzut zatrzymania absolutnie nie powinien odstraszać frankowiczów do wytaczania powództw przeciwko bankom.